niedziela, 24 marca 2013

Plan podróży

Jak się już rozpisałem, to od razu 3 posty w dwa dni. Ale wiadomo, pierwszy wolny weekend od dłuższego czasu, można więc poświęcić trochę czasu na pisanie.

Wylatujemy w środę, 24 kwietnia o 10:10 z Balic samolotem linii easyJet. Lot trwa blisko 3 godziny, ale dzięki różnicy czasu lądujemy w Edynburgu punktualnie w samo południe. Tam spróbujemy sprawnie i szybko odebrać zamówiony samochód, a następnie SPRÓBUJEMY SPRAWNIE I POWOLI wyjechać z Edynburga na autostradę w kierunku Perth. Na szczęście lotnisko jest w zachodniej części miasta, nie trzeba więc będzie pchać się w kierunku centrum. Pierwszy raz w życiu zasiądę za sterami znajdującymi się po prawej, więc stres będzie spory - ale co tam, damy radę. Niestety, kawałek za Perth autostrada zmienia się w wąską dróżkę bez poboczy - i tak się ciągnie aż na samą północ Szkocji. Czeka nas 266 mil (czyli 470 km) jazdy przez Inverness, a następnie wschodnim wybrzeżem Szkocji do Castletown, gdzie zarezerwowałem pokoje w hotelu o oryginalnej nazwie Castletown Hotel. Całkiem chyba przyjemnym, a na pewno typowo angielskim (szkockim?). Zresztą popatrzcie sami.

Castletown Hotel

Pobudka i angielskie śniadanie wczesnym rankiem, bo już o 8:00 musimy być na przystani w Scrabster, żeby zdążyć na prom na Orkady. Wypływamy o 8:45 i po 1,5 godzinie cumujemy w Stromness, drugim co do wielkości mieście na Mainland. A stamtąd to już tylko 15 mil do Kirkwall, zatem około godziny 11-tej powinniśmy paść sobie w ramiona  z naszymi emigrantami. No chyba, że bedą stać już na nabrzeżu w porcie i machać białymi chusteczkami. Zobaczymy...

W drogę powrotną wyruszymy rankiem we wtorek 30 kwietnia. Nasz prom wypływa już o 6:30, więc pobudka będzie bardzo wczesna. O 8:00 powinniśmy wylądować w Scrabster i wyruszyć w drogę do Edynburga. Nie musimy się spieszyć, mamy cały dzień na przejechanie z powrotem tych 266 mil, zatem na pewno gdzieś zboczymy po drodze żeby zobaczyć ciekawe miejsca północno-wschodniej Szkocji. Oczywiście obowiązkowym punktem programu będzie Loch Ness i zdjęcie ze sławetnym potworem (rozumiem, że on tam jakoś się pojawia w charakterze misia na Krupówkach i pozuje do zdjęć z turystami z Polski). 

Zapewne wczesnym wieczorem dotrzemy do Edynburga, gdzie mamy zarezerwowany pokój w hotelu The Lairg Hotel. Hotel wygląda również na typowo brytyjski:

Wejście do hotelu Lairg
Wnętrza też wyglądają nieźle, a może nawet po królewsku:

Nasz apartament (a przynajmniej mógłby być nasz)

A potem, dzięki temu że musimy wyjechać na lotnisko przed świtem, unikniemy typowego, angielsko-szkockiego śniadania:

Typowe angielskie śniadanie,
zdjęcie prosto ze strony naszego hotelu
No cóż, może dadzą nam jakiś suchy prowiant do samolotu. Unikniemy może wtedy fasoli z jajecznicą i kaszanki z jogurtem.

Tak czy inaczej pobudka będzie bardzo wczesna, bo nasz samolot wylatuje już o 6:00. Ale dzięki temu już o 9:40 polskiego czasu lądujemy w Balicach i udajemy się na dłuuuugi weekend do naszej wiejskiej posiadłości. A co, nie tylko Angole mogą się chwalić swoimi countryside residences.


Wiosna, wiosna

Skoro ten blog ma być dokumentacją przygotowań, no to należy bezwzględnie udokumentować piękną wiosenną aurę, która tym przygotowaniom towarzyszy. Jeśli ta wiosna jeszcze trochę potrwa to może się okazać, że zasypie nam lotniska, a zamiast promu trzeba będzie zamówić lodołamacz. A zatem - ku potomności kilka fotek z 23 marca 2013. Chyba na Wielkanoc zaczniemy ubierać choinkę...





sobota, 23 marca 2013

Back again...

Przepraszam za miesięczną nieobecność, ale znów działo się wiele rzeczy które całkowicie odciągnęły mnie od planowania podróży, a tym samym i od pisania na blogu. O większości z nich nie będę tu pisał, bo to nie jest miejsce do zwierzeń. Ale o jednym muszę napisać, bo jakoś tak się dziwnie składa, że moje dalekie podróże poprzedzone są odejściem którejś z bliskich mi osób. Niedługo przed wyruszeniem na Islandię zmarła moja ukochana ciocia Hania, o czym już pisałem na blogu farersko-islandzkim. Tym razem, w zeszłym tygodniu, odeszła z tego świata Mama mojej żony. Miejmy nadzieję, że obie te tak bliskie nam osoby będą tam z góry patronowały naszej wyprawie, a my będziemy o Nich pamiętać z każdym krokiem stawianym na dalekich wyspach.

No ale teraz został już tylko miesiąc do wylotu, czas więc na bardzo poważnie zabrać się za przygotowania. Przed chwilą właśnie wykonałem ostatnią czynność logistyczną, tzn. zarezerwowałem samochód na lotnisku w Edynburgu. Po przylocie wsiadamy do przygotowanego Focusa, zapinamy pasy, zamykamy oczy, żegnamy się z tym światem i ruszamy LEWĄ STRONĄ w nieznane tereny północnej Szkocji. Nie wiem, czy ja mam dobrze w głowie, ale mam nadzieję na pomoc mieszkańców Sfer Niebieskich. Na razie wiem, że:

  1. Jeździ się lewą stroną
  2. Kierownica jest po prawej stronie
  3. Pedały są rozmieszczone "po naszemu" (uff, co za ulga - nie trzeba będzie się zastanawiać co ja właściwie teraz naciskam - gaz czy hamulec???)
  4. Kierunkowskazy są po prawej stronie kierownicy (lub po lewej) - zatem nigdy nie będę wiedział czy przypadkiem chcąc skręcić nie włączę sobie wycieraczek
  5. Po rondach jeździ się w lewo (no, to przecież oczywiste)
  6. Na skrzyżowaniach bez znaków i sygnalizacji pierwszeństwo ma ten komu ten drugi pierwszeństwa ustąpi - obowiązuje jedynie zasada angielsko-dżentelmeńska. Gorzej, jak z naprzeciwka będzie jechał jakiś inny polski "gentleman dróg". Ale te same zasady obowiązywały w Norwegii i jakoś przeżyliśmy
  7. A poza tym wszystko jest tak samo.
Zatem - luzik, będzie dobrze, jak Kubica na Kanarach - 9 odcinków wzorowo, a na dziesiątym wpadniemy do Loch Ness.

Kończąc na dzisiaj - mapki naszej podróży. Jutro więcej szczegółów, będą fajne fotki. Zapraszam.

Kolejność oczywista: czerwony - samolot,
niebieski - samochód, zielony - prom


Trasa samochodowo-promowa, drobne 311 mil